niedziela, 21 grudnia 2014

Biżuteria w obwodzie czyli wyginam śmiało ciało

     

           W czasie roztrenowania, czyli w okresie w którym biegam mniej, staram się trzy razy w tygodniu pójść na salę i poćwiczyć. Trening obwodowy, czyli stacyjki. Nie chodzę sam, mam wspomożenie silnej ekipy. Tadek i Wiesiek. Solidna paczka, mówię Wam, ale kategoria o piętro wyżej czyli M40 J Na początku jest rozgrzewka. Biegamy 15 minut spokojnie, potem 5 minut szybko, a kiedy głowa zaczyna wysyłać informacje, że wystarczy, jeszcze szybciej i na koniec ile fabryka dała. Tak rozgrzani jesteśmy gotowi do dalszego działania.  Następuje burza mózgów i po krótkiej naradzie mamy ustalone stacje. Będzie ich 12. Przysiady z wyrzutem piłki lekarskiej, pompki, brzuchy, wskoki, burpees, backextension z rozpiętkami, skakanka, worek treningowy, biceps, triceps, spacer samuraja pajacyki itp itd. Na każdej stacji 30s w równym tempie, przejście i następne. Do niektórych ćwiczeń potrzebne będą hantle, ale siłownia jest zapchana, a oddział siłaczy nie będzie się chciał podzielić. Wiesiu bierze ich pod włos i bezpardonowa wpada na siłownie od drzwi rzucając pytanie
- panowie, biżuterią ćwiczycie ?
- nie, nie (lekkie oburzenie)
- ok, bierzemy wszystko od 2 do 9 kg, narka


    






         Pierwsza seria jakoś leci. Druga jest już lepsza. Trzecia daje już w kość, a czwarta dobija Cię i sprawia ciemność. Pajace robimy już ledwo co, a jak jeszcze mamy trochę siły, to przy ostatniej serii można dodać jeszcze 2x30sek co kto chce. Teraz to już jestem bliski wymiotów. Żeby tego było mało to jeszcze się robi luz na siłowni, i tam kolejne 15 minut J Za każdym razem zadajemy sobie to pytanie – po co ? Po jakiego grzyba dorośli ludzie zaraz po pracy, zamiast jechać do domu napić się kulturalnie piwa i obejrzeć coś w tv, idą na siłownię i halę i na własne życzenie tyrają się do upadłego. No po co ? Szczerze mówiąc nie zagłębiałem się w to, bo to uczucie kiedy leżysz na parkiecie z tętnem 180 a japa Ci się cieszy od ucha do ucha jest tak cholernie uzależniające i tak zajefajne, że myślisz już tylko o środzie i piątku.  Polecam wszystkim ten rodzaj treningu, ale koniecznie ze znajomymi, samemu nie ma tak ogromnej determinacji.


                Po takich 90 minutach szalonej mordęgi należy się coś od życia, więc idziemy na saunę. Zimna woda spina mięśnie, sauna je rozluźnia i tak 3 rundki z sauny do basenu z zimną wodą plus inhalacje i leżaczek 20 minut i jesteś gotowy aby móc wszystko zaczynać od początku.  Wracam do domu naładowany jak akumulator na zimę, gotowy żeby nie zawieść nawet w najcięższy mróz.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz