W czasie roztrenowania, czyli w okresie w którym biegam
mniej, staram się trzy razy w tygodniu pójść na salę i poćwiczyć. Trening
obwodowy, czyli stacyjki. Nie chodzę sam, mam wspomożenie silnej ekipy. Tadek i
Wiesiek. Solidna paczka, mówię Wam, ale kategoria o piętro wyżej czyli M40 J Na początku jest
rozgrzewka. Biegamy 15 minut spokojnie, potem 5 minut szybko, a kiedy głowa
zaczyna wysyłać informacje, że wystarczy, jeszcze szybciej i na koniec ile
fabryka dała. Tak rozgrzani jesteśmy gotowi do dalszego działania. Następuje burza mózgów i po krótkiej naradzie
mamy ustalone stacje. Będzie ich 12. Przysiady z wyrzutem piłki lekarskiej,
pompki, brzuchy, wskoki, burpees, backextension z rozpiętkami, skakanka, worek
treningowy, biceps, triceps, spacer samuraja pajacyki itp itd. Na każdej stacji
30s w równym tempie, przejście i następne. Do niektórych ćwiczeń potrzebne będą
hantle, ale siłownia jest zapchana, a oddział siłaczy nie będzie się chciał
podzielić. Wiesiu bierze ich pod włos i bezpardonowa wpada na siłownie od drzwi
rzucając pytanie
- nie, nie (lekkie oburzenie)
- ok, bierzemy wszystko od 2 do 9 kg, narka
Po
takich 90 minutach szalonej mordęgi należy się coś od życia, więc idziemy na
saunę. Zimna woda spina mięśnie, sauna je rozluźnia i tak 3 rundki z sauny do
basenu z zimną wodą plus inhalacje i leżaczek 20 minut i jesteś gotowy aby móc
wszystko zaczynać od początku. Wracam do domu naładowany jak akumulator na zimę, gotowy żeby nie zawieść nawet w najcięższy mróz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz